Kreatywność i wiedza to klucz do sukcesu

2024-06-24
Jak wygląda naprawa pojazdów wojskowych? W jakich warunkach serwisuje się pojazdy konwojowane do warsztatu przez żołnierzy uzbrojonych w ostrą amunicję? Z jakim polskim producentem sprzętu wojskowego współpracuje się najlepiej i jak wygląda udział w programie „Wisła”? Na te i wiele innych pytań, odpowiedzi redakcji kwartalnika Inter Truck udzielił Paweł Ciok, właściciel serwisu NSC TRUCK.
Anna Chmielewska, Jacek Żytnicki: Jak rozpoczęła się współpraca Pana serwisu z wojskiem i skąd w ogóle pomysł na taki rozwój biznesu?

Paweł Ciok: Z wojskiem współpracujemy już ponad 20 lat, a przygoda ta rozpoczęła się od zleceń wykonanych dla jednostki specjalnej „Grom”, stacjonującej w bliskim sąsiedztwie naszego serwisu. Początkowo naprawialiśmy i serwisowaliśmy Tarpany Honkery i Ssangyoungi, a ponieważ współpraca rozwijała się bardzo dobrze, startowaliśmy w kolejnych przetargach. Następnym etapem było nawiązanie współpracy z innymi jednostkami, które trafiały do nas z polecenia. Za tym szły coraz ciekawsze zlenienia oraz zacieśnienie relacji z instytutami wojskowymi, m.in. Wojskowym Instytutem Techniki Pancernej Uzbrojenia, Wojskowymi Zakładami Elektronicznymi czy Wojskowym Instytutem Techniki Uzbrojenia.

Z którym producentem współpraca układa się najlepiej?

Kilka lat temu podpisaliśmy umowę autoryzacyjną z firmą Jelcz Sp. z o.o., która wówczas dopiero rozpoczynała produkcję pojazdów wojskowych. Weszliśmy z nimi w bardzo dużą kooperację, mamy stały kontakt z biurem konstrukcyjnym producenta i z jego serwisem, a ponieważ pojazdy certyfikowane są w Sulejówku, stale uczestniczymy w tym procesie. Jesteśmy serwisem wielomarkowym, bardzo elastycznym, więc znamy wiele rozwiązań stosowanych u różnych producentów i często możemy podpowiedzieć nieoczywiste rozwiązania.

Czy to ułatwia współpracę z biurem konstrukcyjnym producenta, np. Jelcza?

Zdecydowanie, tym bardziej że do takiej współpracy wnosimy wiele innowacyjności i świeżego spojrzenia w różne obszary. Potrafimy realnie pomóc, wykorzystując swoją wiedzę i doświadczenie, co np. w procesie certyfikacji jest bardzo istotne. Jeśli coś jest uszkodzone podczas badań, wówczas trzeba reagować bardzo szybko, żeby nie przerywać certyfikacji i nie rozpoczynać całego procesu od nowa, bo jest on bardzo kosztowny i czasochłonny.

Czasochłonny, tzn. ile trwa średnia certyfikacja nowego pojazdu?

To około dwóch lat, ale pojazd przechodzi w tym czasie praktycznie wszystkie możliwe testy. Jest obstrzeliwany z różnego rodzaju broni, wysadzany w powietrze, sprawdzany w ekstremalnych warunkach pogodowych. Ciężko w ogóle nazywać je samochodami, to bardziej pojazdy specjalnego znaczenia o zwiększonej mobilności. Wojsko Polskie wymienia je systematycznie, można wręcz powiedzieć, że pojazdów i nowych technologii przybywa lawinowo, w związku z tym sprzętu do serwisowania, naprawy i certyfikacji jest całkiem sporo.

Udziałem w jakich programach możecie się pochwalić?

Ostatnio braliśmy m.in. udział w programie „Wisła”, w ramach którego serwisowaliśmy wyrzutnie rakiet Patriot, a więc bardzo zaawansowany system obrony przeciwlotniczej. Kończymy właśnie serwis pierwszej partii opancerzonych pojazdów, głównie dużych aut z napędem 8x8, naszpikowanych najnowocześniejszymi rozwiązaniami technologicznymi. Naprawia się je zupełnie inaczej niż pojazdy komercyjne, bo też do ich serwisowania trzeba mieć odpowiednią wiedzę.

Skąd czerpiecie zatem tę wiedzę? Przecież nie jest ona ogólnodostępna

Prowadzimy bardzo bliską współpracę z serwisem, biurem konstrukcyjnym i biurem jakości, zarówno Jelcza, jak i kilku innych producentów specjalizujących się w produkcji pojazdów wojskowych. Programu szkoleniowego producentów raczej nie ma, dlatego że na dobrą sprawę pomagamy dopiero konstruować pojazdy, więc uczymy się na bieżąco. Uczymy, ale też nie możemy dzielić się wiedzą, co wynika z tajności projektów, w które jesteśmy angażowani. Często zdarzają się sytuacje, w których serwisowany pojazd ma tak tajne rozwiązania, że konwojowany jest do nas przez żołnierzy z ostrą bronią, a podczas naprawy cały czas towarzyszy mu dron, który na bieżąco kontroluje sytuację. Na wymieniane części też musimy mieć specjalne pozwolenia, bo niejednokrotnie są one ekranowane, mają dodatkowe czujniki lub emitery.

Czy takie naprawy wiążą się też z posiadaniem specjalistycznego sprzętu w serwisie?

I tak, i nie. Część sprzętu zakupujemy od producentów komponentów, część dorabiamy samodzielnie, w dużej części bazujemy też na urządzeniach, które posiadamy już w serwisie. Praca z nowymi pojazdami, które dopiero powstały w biurach konstrukcyjnych, bywa nauką trudną i niestety również nauką na błędach, ale taki jest los pionierów.

W pobliżu mamy jednostki w Zielonce, Sulejówku czy Warszawie. Czy serwisujecie również pojazdy z innych części Polski?

Różnie, w zależności od możliwości poszczególnych serwisów oraz… stopnia tajności projektu. Wspomniany wcześniej program „Wisła” był realizowany wyłącznie w naszym serwisie, inne trafiają do różnych lokalizacji rozsianych w całej Polsce. Poza samy pojazdami serwisujemy przyczepy czy zabudowy specjalistyczne. Większość sprzętu produkowana jest obecnie na nośniku Jelcza, ostatnio pojawiło się jednak również kilka amerykańskich Oshkoshy, trafiają się też  bardzo ciekawe pojazdy na podwoziu Tatry budowane w fabryce Autosana w Sanoku.

Jak wygląda kwestia dostępu do części do specjalistycznych pojazdów wojskowych?

Niejednokrotnie trzeba wykazywać się kreatywnością, ale też wiedzą związaną z serwisowaniem pojazdów ciężarowych. Bywa, że na zamawiane części trzeba czekać bardzo długo, ale i w takich sytuacjach można wykazać się sprytem. Wiemy, że silniki Fiata pochodzą z rodziny Iveco, możemy więc spokojnie zamówić części u drugiego z tych producentów albo poszukać na rynku zamienników wysokiej jakości i nie czekać na ich dostarczenie kilka miesięcy. Podobnie sytuacja ma się z produktami MTU wywodzącymi się bezpośrednio z Mercedesa. Dużo części w pojazdach wojskowych produkowanych jest przez firmę ZF, z którą – dzięki ścisłej współpracy z Inter Cars – mamy bardzo dobry kontakt. Koledzy z ZF Service Czosnów nieraz zresztą pomogli nam już w trudnych sytuacjach.

Czy mimo wszystkich trudów i niezliczonych procedur, warto naprawiać pojazdy wojskowe?

Jak najbardziej, wszystkim kolegom z branży ciężarowej polecam zajęcie się tematami wojskowymi, bo to rynek, który rośnie w szybkim tempie i może być realną alternatywą dla bardzo dużej konkurencji związanej z siedmioma głównymi producentami pojazdów silnikowych. Warsztaty wielomarkowe mają tę przewagę, że z jednej strony mogą naprawiać wszystko, z drugiej mogą pozwolić sobie na poszukiwanie niszy, w której najlepiej można wykorzystać wiedzę, elastyczność warsztatu i jego możliwości.

Naprawy pojazdów wojskowych to również możliwość wyjścia ze swojej bańki, poszukania czegoś nowego, a nie ukrywam również, że to bardzo interesujący i rozwijający obszar wiedzy, w którym trzeba uruchomić kreatywność i pomysłowość.

Czy wewnątrz sieci Q-Service Truck kooperuje Pan z innymi serwisami na polu wojskowym?

Kilku kolegów zachęciłem do współpracy, kilku zaangażowałem na prośbę wojska, aby pokryć mapę Polski serwisami mogącymi wykonywać określone usługi. Na początku przedstawiciele wojska zakładali, że uda im wykonywać większość napraw z wykorzystaniem serwisu mobilnego, pojazdów jest jednak tak dużo, że fizycznie ich obsługa w takim formacie nie jest możliwa. A wojsko potrzebuje dobrych napraw i szybkiej obsługi. To rynek, który rośnie bardzo szybko i w perspektywie kilku kolejnych lat na pewno będzie rozwijał się niezwykle dynamicznie.

Dziękujemy za rozmowę!
Udostępnij na Facebook
Udostępnij na Twitter
Udostępnij na LinkedIn
Wysłane e-mailem